Sobota, 5 czerwca 1943 r.
Żelazną zasadą konspiracji było unikanie sytuacji, w których mogło dojść do masowego aresztowania członków konspiracyjnej komórki. A jednak 5 czerwca 1943r. w samo południe, żołnierze specjalnego oddziału bojowego AK tłumnie zjawili się na ślubie. Zapłacili za to życiem.
Armia Krajowa była jedyną podziemną armią w okupowanej Europie i zarazem prawdziwym ewenementem. Jak na prawdziwe wojsko przystało, miała w swoich strukturach prawdziwych komandosów – cichociemnych i oddziały specjalne. Oddziałem takim była Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych („Osa”-„Kosa 30”).
Została utworzona w maju 1942r. Była bezpośrednio podporządkowana Komendantowi Głównemu Armii Krajowej i wykonywała akcje bojowe na jego rozkaz. „Osa” (przemianowana potem „Kosę 30”) nie była typowym oddziałem wydzielonym, lecz raczej „autonomiczną organizacją”, odseparowaną od innych struktur AK oraz działającą niezależnie od Związku Odwetu i innych oddziałów odpowiedzialnych za „walkę bieżącą”.
W szeregach oddziału służyła przede wszystkim starsza młodzież oraz osoby w sile wieku, zazwyczaj zawodowi wojskowi. Charakterystyczną cechą składu osobowego „Osy”-„Kosy 30” była obecność licznych jeńców zbiegłych z niemieckiej niewoli. Organizacja Specjalnych Akcji Bojowych istniała ponad rok i w tym okresie przeprowadziła szereg akcji bojowych na terenie Generalnego Gubernatorstwa, III Rzeszy i Komisariatu Rzeszy Wschód.
Gigantyczna niefrasobliwość
Żelazną zasadą konspiracji było unikanie sytuacji, w których mogło dojść do masowego aresztowania członków konspiracyjnej komórki. Aktywni działacze w ogóle mieli zakaz pojawiania się w miejscach, gdzie mogli czatować na nich Niemcy, np. na pogrzebie kogoś bliskiego. A jednak 5 czerwca 1943r. w samo południe, członkowie „Kosy” tłumnie zjawili się na ślubie kolegi z oddziału Mieczysława Uniejewskiego, który żenił się z siostrą innego członka oddziału Teofilą Suchanek. Uniejewski występował pod konspiracyjnym nazwiskiem Ludwik Raczyński ale i tak ryzyko było ogromne. Tymczasem na ślubie beztrosko pojawili się m.in. się por. Jan Papieski vel Papis ps. „Jerzy” (I zastępca komendanta), Aleksandra Sokal ps. „Władka” (łączniczka sztabu) czy Andrzej Jankowski ps. „Jędrek” i Tadeusz Battek ps. „Góral”. W sumie obecnych było aż 25 członków „Kosy30”. Obecni byli także krewni państwa młodych, „cywilni” goście weselni, jak również liczna grupa osób postronnych (w tym osoby starsze i matki z dziećmi). Po latach wyszło na jaw, że nawet chłopcy z kościelnego chóru wiedzieli, że na ślubie będzie obecna „ważna osoba z konspiracji”. Trudno też zrozumieć, dlaczego komendant „Osy”-„Kosy 30”, ppłk Józef Szajewski ps. „Philips”, wyraził zgodę na organizację uroczystości.
Zdrada
Kiedy w kościele ślub dobiegał końca, na Plac Trzech Krzyży wjechali Niemcy. Błyskawicznie otoczyli kościół. Cynicznie zachowali szacunek do ceremonii i do akcji przystąpili, kiedy dobiegła końca. Nowożeńców zatrzymali w zakrystii, a pozostałych gości wezwali do wyjścia na zewnątrz świątyni, gdzie czekały już podstawione samochody ciężarowe. Możliwości ucieczki nie było. Zaskoczeni żołnierze „Osy”-„Kosy 30” nie stawiali oporu. Może liczyli, że padli ofiarą przypadkowej łapanki, które w tym okresie stały się codziennością okupowanej Warszawy i nie omijały także kościołów. Wielu konspiratorów posiadało dobrze sfałszowane dokumenty i być może mieli nadzieję, że wpadłszy w „zwykłej” łapance dzięki dokumentom wykazującym ich „przydatność dla Rzeszy”, wyrwą się z matni.
Łącznie Niemcy aresztowali 89 osób. Aresztowania uniknęli dwaj członkowie oddziału, Stefan Smarzyński ps. „Balon” i Antoni Suchanek ps. „Andrzejek” (brat panny młodej), którzy tuż przed rozpoczęciem uroczystości wyszli z kościoła, by kupić film fotograficzny. Według niektórych źródeł kilka niezidentyfikowanych osób po wtargnięciu Niemców do świątyni zdołało ukryć się w podziemiach kościoła, a także za stojącym w kącie katafalkiem i… trumną. Całą resztę Niemcy zapakowali do „bud” i zawieźli prosto na Pawiak. Tam przeprowadzili szybką selekcję. Po jej zakończeniu zwolnili 33 osoby, co do których uznali, że nie były one związane z konspiracją (głównie osoby starsze i matki z małymi dziećmi). Na Pawiaku zostawili 56 osób.
Pod okiem zdrajcy
Właśnie z Pawiaka pochodzi trop jednoznacznie wskazujący, że niemiecka akcja nie była przypadkiem ani jakimś „impulsem”. Leon Wanat, więzień i kronikarz Pawiaka wspominał, że po upływie kilku dni niektórych więźniów aresztowanych w kościele św. Aleksandra Niemcy po kolei wyprowadzali na więzienne podwórze. W tym samym czasie, w pokoju przesłuchań czekał mężczyzna ukryty za framugą okna. Człowiek ten, „wzrostu średniego, szczupły, o śniadej cerze i ciemnych włosach”, wskazywał Niemcom osoby powiązane z Podziemiem. Z niemieckiego raportu wiadomo, że niemiecki wywiad już wcześniej uzyskał informację, że 5 czerwca o godz. 12:00 w kościele św. Aleksandra odbędzie się ślub z udziałem ważnych osobistości polskiej konspiracji. Raport nie zdradzał tożsamości konfidenta, informował jedynie, że był on związany z zatrzymanymi i został potajemnie dowieziony na Pawiak, gdzie podczas konfrontacji wskazał trzy osoby: Mieczysława Uniejewskiego, Aleksandrę Sokal i Krystynę Milli ps. „Krysia”. Niestety ta ostania złamała kolejną żelazną zasadę konspiracji – nigdy nie robić notatek zawierających czyjekolwiek, nawet zaszyfrowane, dane. Mało tego, „Krysia” zabrała ze sobą notes do kościoła. I tak notes trafił w ręce Niemców.
Skazani i ocaleni
Ocaleli żołnierze „Kosy30” po wojnie utrzymywali, że AK planowała odbicie zatrzymanych. Akcja nie doszła do skutku, bo Niemcy (być nauczeni doświadczeniem z Akcji pod Arsenałem i świadomi, kogo zatrzymali) nie wozili aresztowanych na Szucha, tylko przesłuchiwali ich bezpośrednio na Pawiaku. Miał w tym brać udział sam komendant SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski SS Oberstumbanfhurer Ludwig Hahn (1908-1986). Tortur nie wytrzymała i ok. koło 20 czerwca 1943 roku popełniła samobójstwo łączniczka sztabu, Aleksandra Sokal ps. „Władka”. Nad pozostałymi osobami zatrzymanymi w kościele św. Aleksandra odbył się sąd doraźny, któremu przewodniczył Ludwig Hahn. 17 września 1943 r. w ruinach getta warszawskiego Niemcy rozstrzelali dwunastu mężczyzn i dwie kobiety zatrzymane w kościele św. Aleksandra. Zginęli wówczas m.in.: Tadeusz Battek ps. „Góral”, Władysław Gabszewicz ps. „Władek”, Andrzej Jankowski ps. „Jędrek”, Mieczysław Jarmicki ps. „Korwin”, Andrzej Komierowski ps. „Andrzej”, Anna Janina Kośmińska ps. „Basia”, Krystyna Milli ps. „Krysia”, Jan Papieski vel Papis ps. „Jerzy”, Stefan Syrek ps. „Niusek”, Jerzy Trzaska-Durski ps. „Jurek”, Władysław Welwet ps. „Miś”. Kilka tygodni później rozstrzelano także pana młodego, Mieczysława Uniejewskiego. Pozostałych aresztantów deportowano do obozów koncentracyjnych lub ślad po nich zaginął. Do Auschwitz-Birkenau trafiła m.in. panna młoda Teofila Suchanek wraz z rodzicami (cała trójka przeżyła pobyt w kacetach).
W obliczu dekonspiracji i rozbicia oddziału dowództwo AK podjęło decyzję o jego rozwiązaniu, co nastąpiło pod koniec lipca 1943 roku. Dziesięciu ocalałych żołnierzy wcielono do oddziału „Motor 30”. Po pewnym czasie część z nich przeniesiono do oddziałów partyzanckich. Do dziś nie ustalono, kto był zdrajcą i dlaczego doszło do największej „wsypy” polskiego podziemia w czasie II wojny światowej.