Formalnie stosunki amerykańsko-rosyjskie są najgorsze od lat. Po cichy Biden dogaduje się z Putinem na temat „deeskalacji konfliktu na Ukrainie”. Te rozmowy trwają od miesięcy.
Czyżby wojna na Ukrainie miała zostać zakończona bez udziału Ukraińców? Dopiero co lewactwo rozpaczało, że jeśli wybory do Izby Reprezentantów wygrają Republikanie, to Stany Zjednoczone przestaną wysyłać broń na Ukrainę, co skończy się jej klęską, a tu okazuje się, że „wujaszek Biden” rozpoczął tajne rozmowy z Władimirem Putinem. Amerykańska prasa nazywa to ładnie rozmowami o „deeskalacji napięcia nuklearnego”. Rozmowy na ten temat podjął doradca prezydenta Joe Bidena ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan który rozmawiał z przedstawicielami Kremla m.in. z Nikołajem Patruszewem i Jurijem Uszakowem. „The Wall Street Journal” podał, że Sullivan w ostatnim czasie miał prowadzić poufne rozmowy „także na temat rosyjskiej polityki nuklearnej”. Zwraca tu uwagę słówko „także” wskazujące, że pogawędki doradcy Bidena z totumfackimi Putina dotyczyły nie tylko gróźb użycia przez tego ostatniego broni jądrowej. Zwłaszcza, że według gazety rozmowy te były prowadzone „w ostatnich miesiącach”, a zatem trwają dłużej niż strasznie „guzikiem atomowym” przez Władimira.
Waszyngton i Kreml nie potwierdzają i nie zaprzeczają. – Ludzie twierdzą wiele rzeczy – ucięła temat rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Adrienne Watson, odmawiając jednocześnie dalszych komentarzy. Tymczasem, jak za amerykańskimi mediami podał portal wp.pl, z nieoficjalnych przecieków wynika, że trwające od kilku miesięcy rozmowy, dotyczyły “między innymi” zmniejszenia ryzyka eskalacji konfliktu w Ukrainie i utrzymywania stosunków dyplomatycznych z Rosją. I znowu zwraca uwagę sformułowanie „między innymi”, oznaczające, że zakres tych pogawędek był szerszy niż podały kontrolowane (co do tego nikt nie ma chyba wątpliwości) przecieki do mediów. A wszystko to w sytuacji, gdy formalnie stosunki USA – Rosja zawisły na włosku, a Putin jawnie groził bronią jądrową. Wygląda więc na to, że obie strony odstawiały przedstawienie dla zachodniej gawiedzi, a po cichu się dogadują. Według kolejnych przecieków, podanych za “The Wall Street Journal”przez portal wp.pl, Sullivan uważa relacje dyplomatyczne z Rosją za niezwykle istotne. Trudno jednak zakładać, żeby doradca prezydenta uważał coś innego niż jego pryncypał i działał wbrew jego poleceniom. Jest też niemożliwe, żeby Sullivan rozmawiał z zaufanymi Putina nie tylko bez wiedzy Bidena ale i przekazując im coś innego, niż polecił mu przekazać Biden. Tak jak Patruszew jest wysłannikiem Putina ne te rozmowy, tak Sullivan jest wysłannikiem Bidena. Oni są tylko „przekaźnikami”, a prawdziwymi rozmówcami byli i zapewne wciąż są – Biden i Putin. Tyle tylko, że obaj nie mogą się oficjalnie spotkać, a zwłaszcza nie może tego zrobić Biden (spotkania Putina nie mają znaczenia dla wyników wyborów w Rosji, ale w przypadku Bidena spotkanie z Putinem na temat Ukrainy oznaczałoby międzynarodowy skandal i definitywną klęskę wyborczą Demokratów).
Zachęta dla Ukrainy?
W dodatku Sullivan spotyka się nie tylko z wysłannikami Putina, ale także po raz kolejny – według nieoficjalnych informacji – kontaktuje się z ukraińskimi politykami, próbując ich namówić do zasygnalizowania gotowości do rozmów z Putinem, jak podał portal wp.pl – „w celu rozwiązania trwającego konfliktu”. Nie są to oczywiście żadne naciski, tylko taka “zachęta”.
Wygląda więc na to, że Ameryka stwierdziła, że jednak ta wojna zaszła za daleko, przestała się jej opłacać i trzeba jakoś sprawę rozwiązać. Na użytek gawiedzi więc Biden wygłasza komunały o demokracji, a po cichu liczy, ile go kosztuje pomaganie Ukrainie i rozważa, czy bardziej nie opłaca się mu aby utrzymanie dobrych relacji z Putinem. Zwłaszcza, że kolejne klęski nie spowodowały w Rosji rewolucji i na dzień dzisiejszy nic nie wskazuje na to, by ona wybuchła i wysadziła Władimira z Kremla. Wygląda więc na to, że nie tylko Niemcy pracują, żeby Putin wyszedł „z twarzą” z tej wojny. Na politycznego idiotę wychodzi tylko Macron, który chciał być mężem stanu i światowym przywódcą, a został, nomen omen – żabą, podstawiającą łapę w kuźni, gdzie nowy ład w Europie wykuwają prawdziwi polityczni “kowale”.
Warto zwrócić uwagę, że w takich sytuacjach nie ma przecieków ani nieoficjalnych informacji. Jeśli rozmowy trwają od miesięcy, ktoś podjął decyzję, że właśnie teraz ma to wyjść na jaw. Czyżby zmierzały do finału, na który trzeba przygotować coraz bardziej zmęczoną wojną światową opinię publiczną?
Jeśli tak jest, to Ukraina przelewająca prawdziwą krew, może w ciągu kilku tygodni znaleźć się w sytuacji Polski w 1945 roku – przelewa krew na próżno, bo decyzje zapadną poza nią, a jej pozostanie tylko je uznać. Zaś wojna skończy się wtedy, gdy tak postanowi nowa „Wielka Dwójka”.
Źródło: wp.pl
No i gitara. Lepiej niech się dogadują i zawrą pokój, a nie mają okładać się atomowymi rakietami, niszcząc miliony (jeśli nie miliardy) niewinnych ludzi, powodując przy tym nuklearną zimę na całym globie.