INFORMUJEMY, NIE KOMENTUJEMY

© 2020-2021 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Centralna Agencja Informacyjna

01:22 | niedziela | 08.09.2024

© 2020-2023 r. FreeDomMedia. All rights reserved.

Nigdy nie zapomnimy!

Czas czytania: 7 min.

Kartka z kalendarza polskiego

8 września

Historia Niemcom nie przebaczy

-To nic, że dzisiaj zrujnują Warszawę, zrujnowali kiedyś Warszawę inni. Ona się odbuduje, ale to, że metodami takimi rujnuje się, tego historia Niemcom nie...

Koniecznie przeczytaj

Od 30 lat Polski nie stać na nawet na wywalczenie godnego pochówku ofiar ludobójstwa popełnionego przez Ukraińców. To hańba tych wszystkich polityków, którzy 11 lipca idą do kościoła na rocznicową mszę św., składają kwiaty i wrzucają posty do mediów społecznościowych bredząc jednocześnie o „pojednaniu polsko-ukraińskim” w sytuacji, gdy Ukraina nie zamierza przyznać się do własnej zbrodni i karze za prawdę o zbrodniarzach, z których zrobiła bohaterów narodowych.

O ile w Polsce obowiązuje ustawowy zakaz eksponowania symboliki nazistowskiej i komunistycznej, posunięty do ścigania za nagryzmoloną na ścianie swastykę powieszoną na szubienicy (co na dobrą sprawę można odczytać jako potępienie nazizm), o tyle polskie państwo bez mrugnięcia okiem toleruje apoteozę banderyzmu. To tak, jakby pozwalało na publiczne oddawanie czci symbolice SS. Od dwóch lat w ogóle nie ma mowy o jakiejkolwiek ustawie zakazującej w Polsce symboliki OUN-UPA. Policja w żaden sposób tego nie kontroluje. Po 1989 roku państwo polskie skoncentrowało się na zbrodni katyńskiej, pomijając ludobójstwo na Ukrainie, gdzie zginęło wielokrotnie więcej Polaków. Są pominięci milczeniem, bo choć część z nich to byli żołnierze-osadnicy na Ukrainie, przeważnie byli mieszkańcami wsi – nie inteligencją, jak zamordowani w Katyniu oficerowie. Tyle wystarczyło, żeby Polska potraktowała ich jak obywateli drugiej kategorii. A przecież ginęli w męce. Ruscy mieli więcej miłosierdzia od Ukraińców. Jeden strzał w potylicę i natychmiastowa  śmierć. Doktryna banderowców, tych samych, których czcił Stefan Romaniw i tych samych, których czczą setki tysięcy Ukraińców jedzących dziś nad Wisłą polski chleb, zakładała mord bestialski.

- reklama -

Jedna relacja

Oto relacja ocalonego Władysława Malinowskiego z kolonii Augustów, w gminie Kisielin., pow. Horochów, któremu o rzezi sąsiedniej wioski Własdysławówka opowiedział zaprzyjaźniony, uczciwy i prawy Ukrainiec Józef Pawluk, który pomagał rodzinie Malinowskich ukrywać się w lesie. „Powiedział, że we Władysławówce wybili wszystkich, 40 rodzin – ogółem 250 osób,leżą martwi, trupy. Zapytany jak to się stało, opowiedział, że rano napadli na kolonię, 50 Ukraińców – UPA, uzbrojonych, otoczyło i”zdobyło” wieś, podczas “zdobywania” wsi zastrzelili kilku Polaków, którzy uciekali. Pozostali bezbronni i sterroryzowani, zostali oddani Ukraińcom, którzy oczekiwali w rejonie wsi przed jej “zdobyciem”. Była to zbieranina ludzi bez broni palnej, ze 150 osób, nawet pomiędzy nimi były kobiety – wszyscy posiadali kosy, sierpy, siekiery, widły, noże, cepy, szpadle, grabie, kłonice, orczyki i inne narzędzia stosowane w rolnictwie. Tak na dany znak przez uzbrojonych Ukraińców rzucili się na Polaków. Rozpoczęła się straszna rzeź, w tym zamieszaniu pobili i swoich. O tym opowiedział mi ojciec, a sam widziałem koniec tego mordu – najgorzej znęcali się nad ostatnimi Polakami – rozszarpywali ludzi, ciągali za ręce i nogi, a inni ręce te odżynali nożami, przebijali widłami, cwiartowali siekierami, wieszali żywych i już zabitych, rozcinali kosami, wydłubywali oczy, obcinali uszy, nos, język, piersi kobiet i tak ofiary puszczali. Inni je łapali i dalej męczyli aż do zabicia. Przy końcu ofiara była otoczona grupą ryzunów – widziałem, opowiadał dalej, jak jeszcze żyjącym ludziom rozpruwali brzuchy, wyciągano rękoma wnętrzności – ciągneli kiszki, a inni ofiary trzymali, jak gwałcili kobiety, a później je zabijali, wbijali na kołki, stawiali żywe kobiety do góry nogami i siekierą rozcinali na dwie połowy, topili w studniach. Powiedział Pawluk, że nigdy w życiu nie widział i nie słyszał o takiej rzezi, i nikt kto tego nie widział, nigdy w to nie uwierzy, że jego pobratymcy to dokonali. Po wybiciu ofiar wszyscy rzucili się na dobytek – rabowali wszystko, nawet jedni drugim zabierali, były bratobójcze bójki.  (…). Nie mogłem patrzec się na dzieci z roztrzaskanymi głowami i mózgiem na ścianach, wszędzie trupy zmasakrowane, krew – aż czerwono, sam się pochlapałem, aż się rzygać chciało, w zamieszaniu odszedłem – opowiadał Pawluk”. Państwo polskie nie było jakoś tą relacją zainteresowane. Upublicznił ją na facebooku portal Wołyń, któremy nadesłała ją wnuczka Władysława Malinowskiego. Jemu i jego rodzinie udało się uciec. Dotarli do Włodzimierza, stamtąd do Hrubieszowa. Właśnie w Hrubieszowie Władysław Malinowski spotkał sąsiada, od którego dowiedział się, jaki los spotkał jego brata. Ciąg dalszy relacji: „W Hrubieszowie spotkałem Cis Kajetana – lat 52, sąsiada z Augustowa, który powiedział, że nie zdążył uciec przed ryzunami do lasu – chmara rozjuszonych ryzunów już szła, więc schował się w kopę zboża tzw. „dziesiątkę” blisko domu Malinowskiego Franciszka, mego brata z Augustowa. Widział przez szpary w snopkach jak cała rodzina Malinowskich; żona Kazimiera, dzieci czworo (2, 3, 4 i 5 lat) i teściowa usadowili się na wozie i czekali na ojca Malinowskiego Franciszka, który poszedł do mnie, brata Malinowskiego Władysława, zobaczyć co z nim się dzieje. Na tej furmance Ukraińcy dopadli Polaków – rodzinę Malinowskich. Rozjuszona banda, jeszcze okrwawiona i rozgrzana we Władysławówce – widłami, siekierami, sierpami i kosami – zabijali, maltretowali te rodzinę, kobiety, żonę Malinowskiego i teściową – rozebrali do naga i gwałcili – chyba gwałcili już nieżywe kobiety bo leżały bez ruchu i co rusz jakis rezun kładł się na nie, były całe we krwi. Żywe dzieci podnosili na widłach do góry – straszny krzyk. Gdy Malinowski Franciszek podchodził, jego dopadli i zmaltretowali – zabili. Było ich dużo, około pięcdziesięciu, kilku miało broń palną – strzelali na wiwat. Kilku ryzunów poznałem – opowiadał sąsiad – mieszkali w przyległych wioskach, sąsiedzi. Ofiar było siedem. Potem zaczęli grabić gospodarstwo, przeszukiwać i rozeszli się po wiosce. Część została, jakiś priwydnyk kazał zwłoki zakopac. Widziałem, mówił sąsiad jak wybrali miejsce – dołek koło drogi przy froncie mieszkania Malinowskiego Franciszka. Do tego dołka wrzucili 7 osób – liczyłem – trupy te jeszcze zmasakrowali, jak kto mógł i zasypali ziemią. Miejsce to jest dobrze znane – kolonia Augustów – koło Włodzimierza, dom stał na samym środku wsi, zwłoki zakopano płytko, przy samej drodze, vis a vis domu. Nawet dzisiaj można sprawdzić, bo kości długo leżą w ziemi”.

Ukraiński plan

- reklama -

Otóż, nie – niczego nie można sprawdzić, bo Ukraina konsekwentnie odmawia zgody na ekshumację, a według narracji tego państwa nie było żadnego ludobójstwa ani żadnej rzezi tylko “wojna polsko-ukraińska”, a jak wojna to walczyły w niej dwie strony, więc nie może być mowy o mordowaniu niewinnych, jeśli już – to dopuszczali się tego w takim samym stopniu Ukraińcy, jak i Polacy. Tymczasem Roman Szuchewycz, główny dowódca UPA, który wydał zbrodniczy rozkaz eksterminacji Polaków na Wołyniu chciał upozorować ludobójstwo na spontaniczny bunt chłopski, serię prywatnych porachunków i zemsty za “krzywdy doznane od Polaków” przez Ukraińców. Kłamstwo podtrzymywane jest zarówno przez Ukrainę, jak i przez ukraińską diasporę, w szczególności w USA i Kanadzie, w znacznej części złożoną z potomków zbrodniarzy.

Polskie milczenie

Wszystkie kolejne rządy w Polsce, niezależnie od opcji politycznej, z której się wywodzą, pomijają to ludobójstwo. Milczy także ukraiński kościół greckokatolicki, może dlatego, że bestialskie mordowanie polskich wiosek często było poprzedzone poświęceniem narzędzi zbrodni. Kościół katolicki w Polsce koniecznie chce się z Ukraińcami jednać zgodnie z formułą “przebaczamy i prosimy o przebaczenie”, chociaż po ukraińskiej stronie nie ma ani jednego gestu skruchy za zbrodnię.

- reklama -

W zamian za gesty ze strony Polski, jednym z pierwszych działań Ukrainy stała się błyskawiczna akcja odbudowy zbombardowanego przez rosyjskie wojska muzeum Romana Szuchewycza w Lwowie. Tego samego Szuchewycza, który jest bezpośrednio odpowiedzialny za ludobójstwo popełnione przez Ukraińców na Polakach. Koncepcja odbudowy muzeum została zaakceptowana przez rodzinę zbrodniarza. Ciekawe, czy ponowne otwarcie muzeum uświetni swoją osobą przedstawiciel Rzeczpospolitej? Polskiego muzeum poświęconego Kresom i ofiarom ludobójstwa oczywiście nie ma, a pomnik ku czci pomordowanych autorstwa Andrzeja Pityńskiego, pokazujący prawdę o ukraińskim bestialstwie latami “tułał się” po całej Polsce. Ostatecznie znalazł swoje miejsce w Domostawie w gminie Jarocin na Podkarpaciu, co spotkało się z ostrą krytyką. Ponoć pomnik jest zbyt drastyczny i wywołujący przykre wrażenie, zwłaszcza u Ukraińców. Trudno – było nie przeprowadzać ludobójstwa i nie czcić dziś zbrodniarzy.

Pomnik Rzezi Wołyńskiej przed zestawieniem w Domostawie

Śledź nas na:

Czytaj:

Oglądaj:

Subskrybuj
Powiadom o

0 komentarzy
Wbudowane informacje zwrotne
Zobacz wszystkie komentarze
reklama spot_img

Ostatnio dodane

Tusk łamie konstytucję?

Donald Tusk pogroził prokuratorem I prezes Sądu Najwyższego, czyli jednej z ostatnich instytucji, jakich jeszcze nie przejęła "koalicja 13...

Przeczytaj jeszcze to!

0
Podziel się z nami swoją opiniąx