Wszystko wskazuje na to, że Porozumienie Jarosława Gowina ma poważny kłopot. Powstają konkurencyjne partyjne władze i struktury, które nie uznają siebie nawzajem.
Awantura u koalicjanta PiS trwa już od jesieni. Wtedy to Gowin poszerzył zarząd i prezydium partii o swoich zwolenników. Część działaczy uznała jednak takie działanie za niezgodne ze statutem. Sprawa została skierowana do partyjnego sądu koleżeńskiego, który unieważnił decyzję Gowina. Wtedy jednak zarząd partii podjął decyzję o wykluczeniu ze składu Porozumienia… przewodniczącego partyjnego sądu!
– Jesteśmy jako partia w pacie. Mamy de facto dwuwładzę. Jeszcze w czwartek próbowano rozmawiać o tym, jak rozwiązać ten problem i pójść do przodu. Niestety ta strona związana bezpośrednio z Jarosławem Gowinem nie chciała w ogóle rozmawiać i szła na rympał mówił mediom jeden z polityków Porozumienia.
– Stronnicy premiera Gowina dążą do rozłamu, a co najmniej do dwuwładzy, bo kwestionowanie decyzji sądu tak się musi skończyć — dwoma zarządami, dwoma prezydiami, nawet dwoma kongresami, jeśli odbędą się w tym roku, a w konsekwencji rozłamem. Naprawdę nie rozumiem tego postępowania. Mam nadzieję, że to szaleństwo zostanie powstrzymane – mówił inny.
Konflikt w Porozumieniu powstał w wyniku sporu o obsadę stanowisk po rekonstrukcji rządu Morawieckiego. Gowinowi nie udało się przeforsować na ministra Stanisława Bukowca, a do Rady Ministrów trafił kandydat partyjnych „dołów” Michał Cieślak. Wówczas Gowin postanowił wymienić niesłusznie głosujących… i się zaczęło.