W rozmowie z włoskimi dziennikiem „Corriere della Sera” Olga Tokarczuk śmiało zestawiła sytuację w Polsce i na Białorusi.
– Białoruś tak jak Polska płaci za powolność Europy – powiedziała Tokarczuk.
– Instytucje międzynarodowe powinny działać bardziej zdecydowanie. Kiedy narastał ucisk reżimu Łukaszenki wobec protestujących, niewiele zrobiono, a teraz, po porwaniu dysydenta z przymusowego lądowania samolotu w Mińsku, cała Europa jednogłośnie domaga się sprawiedliwości, mówi o sankcjach, ale może już za późno. Bezradny krzyk Białorusi pozostanie w naszych głowach przez lata, jeśli demokratyczny świat nie okaże się świadomy i zdeterminowany – mówiła Tokarczuk.
– Być może koła zębate Unii powoli się obracają. Mamy jednak nadzieję, że są skuteczne. To, co dzieje się w Polsce, jest niepokojące. […]. Jest to sprzeczne z duchem UE. Ale przede wszystkim przeciwko prawu cywilnemu – dodała polska noblistka.
– Wirus pomógł rządowi i nadal to robi. Białoruś jest przykładem, że reżimy czują się bezpieczniej w nowej sytuacji globalnej pandemii: bojące się społeczeństwo łatwiej poddaje się nakazom i zakazom – przekonywała włoskich czytelników Tokarczuk.