Niemieccy naukowcy przeprowadzili badania, mające na celu ustalenie rzeczywistego odsetka osób, które umierają w wyniku zarażenia koronawirusem.
Ogólnie dostępne dane mogą być bowiem znacząco zawyżone, co wpływa na nasze postrzeganie tej choroby. I tak na przykład wskaźnik śmiertelności w Stanach Zjednoczonych wynosi obecnie 3,5 proc.
Tymczasem ten wskaźnik może być rażąco zawyżony. Nie obejmuje bowiem wszystkich tych osób, u których choroba przeszła w sposób bezobjawowy, albo zostali po prostu niezdiagnozowani.
W tym celu Niemcy przebadali ok. 80 proc. mieszkańców miasteczka Gangelt w Nadrenii Północnej-Westfalii. W ich organizmach szukali przeciwciał, świadczących o tym, że osoby te zostały zarażone koronawirusem, i po prostu „przechodziły” tę chorobę. Wyniki pokazują, że ok. 15 proc. z nich zostało zarażonych. Statystycznie daje to wskaźnik śmiertelności na poziomie 0,37 proc. Dla porównania epidemia grypy w Stanach Zjednoczonych w latach 1957–58 miała współczynnik rzędu 0,27 proc., w przypadku słynnej hiszpanki, która po pierwszej wojnie światowej pochłonęła miliony istnień, wynosił zaś 2,6 proc. Sezonowa grypa pociąga zaś za sobą 0,1 proc. zgonów.
Niemieckie odkrycie nie oznacza jednak, że mamy bagatelizować koronawirusa. Jego współczynnik śmiertelności i tak jest wysoki, wirus zabija bowiem ok. 4 razy więcej osób, niż sezonowa grypa.
Na podstawie: Preliminary German Study Shows a COVID-19 Infection Fatality Rate of About 0.4 Percent oprc. tp.