W środę 4 listopada możemy poznać wyniki wyborów za oceanem. Na razie sondaże wskazują na zwycięstwo demokraty Joe Bidena, nie jest ono jednak przesądzone. Kluczowe będą głosy w kilku stanach, w tym Pensylwanii czy na Florydzie. Eksperci wskazują, że głosy w sondażach na rzecz reelekcji obecnego prezydenta Donalda Trumpa mogą być niedoszacowane, bo część pytanych nie przyznaje się, że będzie na niego głosować. Republikanin może też kwestionować wyniki na drodze sądowej, co opóźni rozstrzygnięcie. Prezydentura Bidena będzie dla UE lepsza, choć też niepozbawiona wyzwań.
– Nie ma żadnych wątpliwości, że wygrana Bidena oznaczałaby ogromną zmianę w relacjach transatlantyckich i byłaby dla Europy doskonałą informacją, w przeciwieństwie do kontynuacji rządów Trumpa, która byłaby dla Unii Europejskiej, nie waham się tego powiedzieć, prawdziwą katastrofą – mówi agencji informacyjnej Newseria Biznes Piotr Buras, dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznych (ECFR). – Jakkolwiek zwycięstwo Bidena nie oznaczałoby, że Stany Zjednoczone wrócą do roli niekwestionowanego, jedynego parasola bezpieczeństwa nad Europą, że staną się z powrotem partnerem, z którym Unia Europejska ma po drodze we wszystkich ważnych sprawach. Byłby jednak prezydentem zainteresowanym współpracą z UE i wspólnym rozwiązywaniem problemów globalnych, czego w żadnym razie nie można by powiedzieć o Trumpie.
Floryda, Pensylwania, Michigan, Wisconsin, Karolina Północna, Iowa oraz Arizona to stany, w których wynik wyborów zadecyduje o tym, czy Stany Zjednoczone będą miały 46. prezydenta czy reelekcję 45. W USA nie chodzi bowiem o prostą przewagę liczby głosów – podczas poprzednich wyborów Hillary Clinton miała ich więcej niż Donald Trump, podobnie jak Al Gore w 2000 roku, gdy przegrał z George’em W. Bushem. Decyduje jednak liczba głosów elektorskich; każdy stan ma ich inną liczbę ze względu na różną liczbę mieszkańców, a „zwycięzca bierze wszystko”. Języczkiem u wagi może być wynik głosowania na Florydzie, gdzie do zdobycia jest 29 głosów. Tam lokale zamkną się już o 1:30 w nocy z wtorku na środę czasu środkowoeuropejskiego.
Większość sondaży daje przewagę Joe Bidenowi, co niewątpliwie cieszy państwa członkowskie UE.
– W stosunku do prezydentury Trumpa rządy Bidena oznaczałyby z całą pewnością powrót do opartych na wzajemnym zaufaniu relacji między Unią Europejską i Stanami Zjednoczonymi – ocenia Piotr Buras. – Biden jest politykiem, który ma ogromne doświadczenie w relacjach z Europą, jest znany z tego, że przywiązuje do interesów Unii Europejskiej i roli USA jako partnera Europy bardzo dużą wagę. On z całą pewnością rozpocząłby poważną dyskusję z Europejczykami na temat nowego ułożenia relacji. Pierwszą kluczową rzeczą jest z pewnością dyskusja o bezpieczeństwie europejskim.
Chodzi o większe zaangażowanie Europejczyków i wzięcie przez Unię Europejską na barki większej odpowiedzialności za bezpieczeństwo świata, zwłaszcza w bliskich sobie geograficznie regionach, Amerykanie przeniosą bowiem swoją uwagę w region Azji Południowo-Wschodniej.
– Biden zapowiada wycofanie się Stanów Zjednoczonych z – jak on to nazywa – niepotrzebnych czy przydługich wojen, czyli należy to rozumieć jako ograniczenie obecności amerykańskiej w południowym sąsiedztwie Unii Europejskiej, na Bliskim Wschodzie, w Afryce Północnej – prognozuje dyrektor Warszawskiego Biura Europejskiej Rady Spraw Zagranicznej..
W dalszym ciągu kluczową kwestią gospodarczą będą też stosunki z Chinami. Choć Joe Biden będzie mniej konfrontacyjny i konfliktowy niż Donald Trump, także będzie chciał chronić amerykańską gospodarkę i myśl technologiczną oraz oczekiwał współpracy Europy w tym działaniu. Jest to o tyle realne, że także niektóre europejskie rządy w ostatnich miesiącach zaostrzyły kurs wobec Pekinu.
Wygrana Joe Bidena spowoduje, że zmienią się także relacje na linii Polska–USA. W opinii eksperta ECFR na znaczeniu będą zyskiwać nie tyle relacje wojskowe i ekonomiczne, lecz polityczne, związane z sytuacją wewnętrzną w Polsce.
– Biden jest politykiem, który już od lat zapowiadał, że jeśli zostałby prezydentem, chciałby odnowić Zachód jako wspólnotę demokracji. Jednym z ważniejszych punktów jego agendy polityki zagranicznej jest przeciwstawianie się tendencjom autokratycznym, autorytarnym na świecie. Z całą pewnością kraj taki jak Polska, mający problemy z demokracją, rządami prawa, nie będzie najbardziej pożądanym partnerem dla Bidena – podkreśla Piotr Buras. – W ostatnich latach za prezydentury Trumpa tematy związane z rządami praw, czy w ogóle polityki wewnętrznej nie były istotnym elementem relacji polsko-amerykańskich, chyba że sprawy te zagrażały interesom biznesu amerykańskiego w Polsce, ale myślę, że za prezydentury Bidena to by się zmieniło.
Z kolei przyszłość stacjonowania wojsk amerykańskich w Polsce będzie zależeć od szerszego kontekstu współpracy z UE oraz NATO.
– Trump traktował Polskę w nieco szczególny sposób, co było wyjątkiem związanym z tym, że zależało mu na rozbijaniu Europy, na tym, żeby wykorzystywać podziały wewnątrz niej. Upatrzył sobie Polskę jako jeden z krajów, który może temu celowi służyć. Za Bidena będziemy mieć do czynienia raczej z powrotem do dawnej tradycji polityki amerykańskiej wobec Europy. Stanom Zjednoczonym zależeć będzie na tym, żeby Europa była partnerem silnym i spójnym, żeby nie było w niej wewnętrznych sporów i podziałów, ponieważ to będzie utrudniało współpracę. I takie będzie przesłanie dla Polski – ocenia dyrektor Warszawskiego Biura ECFR.
O tym, co wyniki wyborów w Stanach Zjednoczonych będą oznaczały dla Europy, będą dyskutować międzynarodowi eksperci w ramach debaty online „Świat pod lupą” organizowanej przez ECFR i Fundację im. Heinricha Bölla.