Niemcy. Rząd Scholza na równi pochyłej

W ciągu miesiąca poparcie dla rządu Olafa Scholza spadło o 16 proc. Kanclerz Niemiec ma powody do zmartwień.

Niemiecki rząd próbuje lawirować pomiędzy nakładaniem sankcji a handlem z Rosją. Źle na tym wychodzi. Poparcie dla rządu kanclerza Olafa Scholza jeszcze nigdy tak szybko nie spadało.

Coraz więcej Niemców krytykuje Scholza za niezdecydowaną postawę wobec Rosji i Władimira Putina. Według sondażu przeprowadzonego przez DeutschlandTrend połowa Niemców domaga się natychmiastowego embarga na surowce energetyczne z Rosji. Niemcy krytykują też wyraźny brak zdecydowanego stanowiska swoich władz wobec wojna na Ukrainie. Symbolem niemieckiego „zaangażowania” stało się wysłanie na Ukrainę hełmów i szpitala polowego. Nadal nie zapadła np. decyzja co do wysłania na Ukrainę ukraińskiej pojazdów Marder. Kanclerz Olaf Scholz stwierdził, że wszelkie tego typu ruchy powinny być konsultowane z sojusznikami z NATO, unikając tym samym podjęcia działań.

Same spadki

W efekcie tego braku zdecydowania, w ciągu ostatnich czterech tygodni poparcie dla działań rządu spadło aż o 16 proc. Jeszcze miesiąc temu nieco ponad połowa Niemców uważała, że rząd odpowiednio reagował na wydarzenia na Ukrainie. Obecnie uważa tak tylko 37 proc. pytanych, 45 proc. uważa, że rząd robi zbyt mało, a 11 proc., że zbyt dużo.

Schulzowi też spada

W stosunku do marca, poparcie dla samego kanclerza Scholza spadło o pięć punktów procentowych i wynosi obecnie 51 proc. Niemcy są też podzieleni co do embarga dostawy rosyjskich surowców energetycznych – połowa ankietowanych domaga się jego natychmiastowego wprowadzenia, ale aż 42 proc. embarga nie chce. Natomiast aż 87 proc. domaga się „najszybszej transformacji energetycznej kraju”. Swoją gospodarczą przyszłość Niemcy widzą w nienajlepszym świetle – aż 80 proc. uważa, że sytuacja gospodarcza ich kraju ulegnie pogorszeniu. O 10 proc. wzrosła też liczba osób, które obawiają się przerw w dostawach gazu i energii w Niemczech i obecnie wynosi ona 76 proc. ankietowanych. W marcu media obiegły informacje o limitowaniu w niemieckich sklepach sprzedaży oleju, a także mąki, makaronu i… papieru toaletowego.