Polityczna „Warszawka” aż huczy od plotek. Mający bowiem rozpocząć swoją misję od lipca nowy ambasador Niemiec w Warszawie, Arndt Freytag von Loringhoven, nie dostał jeszcze ze strony polskiego rządu tzw. agrement, czyli zgody na rozpoczęcie urzędowania.
Wbrew pozorom, to nie jest błahostka, ani administracyjne niedopatrzenie, lecz w świecie dyplomacji rzecz wielkiej wagi i między bliskimi sojusznikami raczej niesłychana.
Pojawiają się informacje, że jednym z powodów wstrzemięźliwości Warszawy jest zawodowa przeszłość von Loringhovena, który do 2010 roku był szefem BND, niemieckiego wywiadu.
Media obiegła także informacja o ojcu niemieckiego dyplomaty, Berndzie Freytagu von Loringhoven. Był on bowiem do jesieni 1944 roku… adiutantem Adolfa Hitlera i jednym ze świadków ostatnich dni wodza III Rzeszy. Po 1956 r. ponownie służył zaś w armii niemieckiej.
Źródło: TVP Info