W latach 70. XX w. w ZSRR powstało zjednoczenie Biopreparat, którego celem była produkcja szczepionek i surowic. Była to przykrywka właściwej działalności, czyli wytwarzania broni biologicznej.
Do szczególnych osiągnięć Biopreparatu należało bojowe wykorzystanie bakterii gorączki syberyjskiej, jak Rosjanie nazywają wąglika. Ponadto sowieccy uczeni mogli się pochwalić udanymi eksperymentami z wirusem gorączki krwotocznej Ebola.
W skład zjednoczenia wchodziło 40 laboratoriów i zakładów przemysłowych. Pod koniec lat 80. produkowały rocznie 200 ton zabójczej masy, umieszczonej w bombach lotniczych i pociskach artyleryjskich. Fabryką śmierci kierował specjalny zarząd sztabu generalnego.
Afera wybuchła w 1989 r., gdy na Zachód uciekł uczony Władimir Pasecznik, który ujawnił skalę przygotowań do wojny biologicznej. Ronald Reagan osobiście zmusił Gorbaczowa do zamknięcia badań i produkcji, ale jak się okazało, bomba składowisk nadal tykała. Okazało się, jak trudno zabić wirusa.
Jak trudno zabić wirusa?
W 1992 r. Amerykanie lustrowali zabójczy poligon na aralskiej Wyspie Odrodzenia, która po rozpadzie ZSRR należy do Uzbekistanu. Po zbadaniu rzekomo unieszkodliwionych zarazków zakopanych w tysiącach beczek, wojskowym mikrobiologom włosy zjeżyły się na głowach.
Bakterie wąglika i wirusy Eboli czuły się nie tylko dobrze, ale groźnie zmutowały. Rząd USA wydał dziesiątki milionów dolarów na ostateczne zniszczenie zagrożenia, jednak wyspa na Morzu Aralskim do dziś pozostaje zamknięta.