Po wprowadzeniu nazistowskich zasad segregacji ludzi we Francji nie ustają protesty obywateli wściekłych na odbieranie im podstawowych praw człowieka. Manifestacje trwają od pięciu tygodni i nic nie wskazuje, by zmierzały ku końcowi. Przeciwnie.
„Macron, zabierz swoją przepustkę i spadaj”, krzyczeli w ostatnią sobotę w Paryżu manifestujący niezgodę na łamanie praw człowieka i wpuszczanie do restauracji czy sklepów wyłącznie osób zaszczepionych. W stolicy Francji odbyły się dwie manifestacje: zorganizowana przez Floriana Philippota, byłego zastępcę prawicowego Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen i założyciela małej eurosceptycznej partii Patrioci. Drugą zorganizował ruch „żółtych kamizelek”.
Manifestacje odbyły się nie tylko w Paryżu, ale w wielu innych miastach Francji. Władze mówią, że wzięło w nich udział blisko ćwierć miliona osób, ale według samych uczestników dane te są zaniżane. Łącznie mogło wyjść na ulicę ponad pół miliona Francuzów.
W protestach biorą udział nie tylko „antyszczepionkowcy”, ale także osoby zaszczepione, które nie godzą się z nazistowską segregacją wprowadzaną przez Macrona. Na ulice wychodzą więc również apolityczni demonstranci, rodziny, niektóre służby mundurowe czy pracownicy medyczni, którzy za brak szczepienia już we wrześniu będą tracić pracę.
Francja się budzi. Francja walczy. Może znowu zapali rewolucję? Tym razem w słusznej sprawie.
– aza