W USA wszystko zależy kto, co i o kim mówi. Można więc być dumnym Afroamerykaninem i atakować „białą supremację”, nie można chcieć izolować się od tej „dumy”. Za zbytnią wiarę w wolność słowa płaci właśnie popularny Dilbert.
„Dilbert” to jeden z najpopularniejszych gazetowych komiksów w USA, a od 2013 roku także na świecie. Rysunkowe przygody inżyniera zatrudnionego w jednej z firm w Dolinie Krzemowej, jego beznadziejnie niekompetentnego szefa, cynicznego i nastawionego na maksymalny zysk przy minimalnym wysiłku kolegi Wally’ego, sfrustrowanej Alicji i najmądrzejszego z nich wszystkich domowego psa Dogberta oraz całej reszty rozmaitych typów ludzkich, zapełniających rysunkowe biura Doliny Krzemowej, bawiły setki tysięcy odbiorów. I irytowały wielkie korporacje, które bez trudu rozpoznały siebie w wypowiedziach rysunkowych bohaterów.
Komiks zyskał nieprawdopodobną popularność i został obsypany nagrodami. Dla przykładu: autor komiksu Scott Adams został uznany za najlepszego międzynarodowego twórcę komiksów 1995 roku w konkursie Adamson Awards, organizowanym przez Szwedzką Akademię Sztuki Komiksu.
Ba! Dilbert wszedł nawet do jak najbardziej prawdziwego zarządzania, a to za sprawą tzw. Zasady Dilberta, jednego z praw biurokracji. Zgodnie z nią – pracownicy o najmniejszych kompetencjach są awansowani na stanowiska kierownicze, zwłaszcza średniego szczebla, gdyż na nich wyrządzą najmniej szkód. I chociaż sformułowana w komiksie, zasada jest przywoływana w podręcznikach do zarządzania jako znajdująca potwierdzenie w rzeczywistości.
Przez ostatnie lata „Dilbert” ukazywał się codziennie w 2000 gazet w 65 krajach i 25 językach. Od kilku dni setki gazet rezygnują z tej publikacji i współpracy z autorem „Dilberta”. Wszystko z powodu jego rzekomo rasistowskich wypowiedzi.
Ankieta
Poszło o wypowiedź Scotta Adamsa, rzekomo zachęcającego do „segregacji”. W zamieszczonym na You tubie filmie Adams skomentował wyniki ankiety, przeprowadzonej przez konserwatywną firmę Rasmussen Reports. W powyższej ankiecie 53 proc. czarnoskórych Amerykanów zgodziło się ze stwierdzeniem „Bycie białym jest w porządku”. Ale sporo było przeciwnego zdania lub nie umiało się do powyższego twierdzenia odnieść.
Już sama ankieta wzbudziła emocje. Na przykład niezawodna Anti-Defamation League stwierdziła, że fraza o byciu w porządku, pojawiła się na forum dyskusyjnym 4chan w 2017 roku jako kampania trollingowa i ma „długą historię” w ruchu białej supremacji.
Komentując wyniki ankiety Adams, w filmiku (który w Polsce „Rzeczpospolita” określiła jako „szokujący”), zamieszczonym w swoim na YouTube – „Prawdziwa kawa ze Scottem Adamsem”, stwierdził, że: „Jeśli prawie połowa wszystkich czarnych nie zgadza się z białymi ludźmi – według tej ankiety, nie według mnie, według tej ankiety – to jest to grupa nienawiści”.
„Nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. (…) Powiedziałbym, że biorąc pod uwagę obecny stan rzeczy, najlepszą radą, jaką dałbym białym ludziom, jest separacja od czarnych, po prostu w……dalać…, bo nie ma na to rady” – dodał.
Typ niepokorny
I chociaż jego wypowiedź była tylko odpowiedzią na wcześniejsze twierdzenia Afroamerykanów, na twórcę popularnego komiksu nie tylko wylała się fala hejtu, ale zwyczajnie dostał po kieszeni. Współpracę z zerwały redakcje gazet i wydawca jego książek. Fala nienawiści wobec Adamsa w USA nakręca się coraz bardziej. Wyciągane są jego wcześniejsze wypowiedzi, kiedy także nie gryzł się w język, dosadnie komentując szaleństwo poprawności politycznej w USA.
Dla przykładu, w październiku 2022 roku napisał na Twitterze : „Żaden biały człowiek nie zostałby zatrudniony w korporacyjnej Ameryce w 2022 roku, gdyby równie wykwalifikowany czarny mężczyzna złożył podanie w tym samym czasie. Wszyscy to wiedzą. Gdybym był pracodawcą, za każdym razem zatrudniałbym czarnego kandydata, żeby kryć własny tyłek. Każdy by chciał i robi”.
Wygląda jednak na to, że tym razem lewactwo uznało, że przesadził i musi ponieść karę. Co szczególnie szokuje tamtejsze lewactwo – wiele wskazuje, że pomimo ewidentnie wydanego na Adamsa wyroku „śmierci cywilnej”, znajdą się „konserwatywne wydawnictwa”, które będą „podekscytowane” współpracą z Adamsem. W dodatku „nie okazuje on skruchy”, acz stwierdza, że jest dyskryminowany przez białych, a nie przez czarnych. Na razie z komentarzami Dilberta do biurowej rzeczywistości można się wciąż zapoznać na Twitterze oraz na stronie internetowej www.dilbert.com (w jęz. angielskim). Z Twittera raczej nie zniknie, bo Adamsa poparł Elon Musk. „Przez bardzo długi czas amerykańskie media były rasistowskie wobec ludzi, którzy nie byli biali, teraz są rasistowskie wobec białych i Azjatów. To samo stało się z elitarnymi college’ami i szkołami średnimi w Ameryce” – napisał. Oczywiście też spotkał się z zarzutem rasizmu, tyle że jego nikt z pracy nie wyrzuci.
A cała ta sytuacja pokazuje, że są rasizmy i rasizmy – w USA wszystko zależy kto, co i o kim mówi.
Razi mnie określenie Afroamerykanie. W Polsce żyją Żydzi a jest ich dużo tylko że pozmieniali nazwiska na polskie. Czy nie można mówić o nich Żydopolacy?