W wyniku wybuchu – według informacji medialnych – chemikaliów i fajerwerków – w bejruckim porcie zginęło co najmniej 70 osób. Ponad trzy tysiące zostało rannych. Naocznym świadkiem eksplozji był przebywający w Bejrucie polski ksiądz Przemysław Marek Szewczyk, prezes Stowarzyszenia „Dom Wschodni”.
W momencie wybuchu kapłan był na spacerze, nad morzem. Nie odczuł skutków fali uderzeniowej, ponieważ przebywał na otwartej przestrzeni, zobaczył je później. „Siła rażenia była ogromna – zmiotła port, został w zasadzie zniszczony.
Centrum Bejrutu na kilka kilometrów od portu jest zniszczone nawet w 60-70 procentach. Masa domów jest uszkodzonych” – relacjonował ksiądz w rozmowie z TVP Info. Pytany o reakcje Libańczyków na tragiczne wydarzenie, podkreślił ich mobilizację. Po początkowej panice, ludzie się zorganizowali i pomagali najbardziej poszkodowanym.
Dzień eksplozji, był pierwszym dnie rozluźnienia obostrzeń wynikających z epidemii. Ludzie wyszli z domów, spotkali się w restauracjach, barach w centrum miasta, co w opinii kapłana, mogło zwiększyć liczbę ofiar.
Ksiądz Szewczyk wskazał na trudność w dotarciu do poszkodowanych, których wielu znajdowało się w ruinach budynków. Bejruckie szpitale są przeciążone a ranni wywożeni do innych miast. Port w Bejrucie ma ogromne znaczenie dla libańskiej gospodarki.
Zdaniem księdza, jego zniszczenie, na długi czas zablokuje możliwość wymiany handlowej kraju ze światem, zwłaszcza wobec wciąż zamkniętej granicy z Izraelem i Syrią.
Źródło: TVP.Info