Niemcy wracają do swoich tradycji. Wystarczył moment i odpuszczenie pilnowania synagogi, by padły pod nią strzały.
„Zatroskanym” o polską „praworządność” Niemcom umyka coraz więcej wydarzeń ze swojego „podwórka”. W piątek 18 listopada policja otoczyła i zabezpieczyła teren wokół tzw. Starej Synagogi w Essen, gdzie na sąsiadującym z nią domu rabina stwierdzono ślady po kulach. Kiedy i jak padły strzały, wciąż nie jest jasne” – powiedziała rzeczniczka policji. Z całą pewnością nie pochodziły one z czasów II wojny światowej, jak to się zdarza jeszcze na murach Warszawy. Według informacji tabloidu „Bild”, w oknie znaleziono od trzech do czterech dziur po kulach.
Po południu już setki funkcjonariuszy przeszukiwało okolice domu rabina, przetrząsając nawet pobliski śmietnik w poszukiwaniu łusek po kulach. Funkcjonariusze użyli psa tropiącego i dronów, ale nic nie znaleźli. Tło napadu pozostaje „nieznane”. Przynajmniej według oficjalnej wersji niemieckich służb.
Na miejsce zdarzenia przybył Herbert Reul (CDU) minister wewnętrznych NRW. który powiedział, że jest poruszony wydarzeniem i że „Jeśli ktoś strzela z ostrej broni, trzeba mówić o ataku”.
Dodał, że do ostrzelania synagogi doszło, gdy „nie była ona pilnowana przez policję”. Tak się bowiem składa, że w „tolerancyjnych” i „praworządnych” Niemczech od dłuższego czasu synagogi i inne miejsca spotkań Żydów są pilnowane przez uzbrojonych funkcjonariuszy. Ale to w Polsce zdaniem Unii nie ma praworządności i szerzy się „antysemityzm”, chociaż nikt tu synagog nie pilnuje. Zaś największym antysemickim aktem było wybicie szyby kamieniem przez jakiegoś pijanego kretyna, przykre, ale w sumie nic nie znaczące w porównaniu z atakami na kościoły.
Co ciekawe, Stara Synagoga jest wykorzystywana przez społeczność żydowską tylko okazjonalnie, gdyż Żydzi z Essen korzystają z tzw. Nowej Synagogi. Na co dzień wykorzystuje ją miasto jak ośrodek kultury. Z kolei dom rabina należący do synagogi jest wynajmowany Uniwersytetowi Duisburg-Essen oraz Instytutowi Historii Niemiecko-Żydowskiej im. Salomona Ludwiga Steinheima przy Uniwersytecie Duisburg-Essen.
Wygląda więc na to, że sprawca doskonale wiedział, gdzie zaakcentować swoje poglądy, żeby wszyscy się o nich dowiedzieli, ale żeby zminimalizować ryzyko złapania. Podobno został sfilmowany i jego ujęcie jest kwestią czasu. Ciekawe, czy ktoś z miejscowych kultywujących niemiecką tradycję stosunków ze społecznością żydowską, czy któryś z „inżynierów i lekarzy”, przybyłych do Niemiec na zaproszenie Angeli Merkel.
Powinien cały eurokołchoz poszukiwać sprawców tego wydarzenia. Nie jest to przypadek odosobniony . W Niemczech takie przypadki często mają miejsce. Po co Żydzi tam siedzą? Zapomnieli już co Hitler im zrobił. Mają Izrael więc tam ich miejsce. Pamięć ich jest krótka więc mają to na co zasłużyli.
Martwcie sie o swoj kraj a nie niemcy,tu jest wasza ziemia a tam sobie poradza.
Jak to w Niemczech Niemce…
Nic nowego pod słońcem, wszystko po staremu.
Novum – UE Niemiec i pod Niemce…