Marcin Najman to polski bokser, mistrz Europy federacji WKU w kicboxingu, ale ostatnio również aktywny komentator spraw związanych z wirusem czy aborcją. Sportowiec przyznaje się do swojej katolickiej wiary, która, jak twierdzi, jest ważną częścią jego życia. W obecnej sytuacji Najman nie mógł być obojętny i aby bronić kościołów przyłączył się do „Straży Narodowej”, a nawet ruszył na Jasną Górę, aby bronić najsłynniejszego klasztoru w Polsce.
Protesty, które od kilku dni odbywają się w Polsce budzą wiele emocji. Manifestujący zaczęli wyrażać swoje niezadowolenie z obecnej sytuacji pod kościołami, ale i wchodząc i zakłócając nabożeństwa. W niektórych miejscach została również zniszczona elewacja kościołów. Takie działa spotkały się ze sprzeciwem środowisk narodowych, a także głos w tej sprawie zabrał wicepremier, prezes partii PiS, Jarosław Kaczyński. Wzywał on do obrony kościołów i przyłączenia się do „Straży Narodowej”. Ten apel wziął sobie do serca Marcin Najman, który po usłyszeniu „ w TVN-ie, w jakiś informacjach” o ataku na Jasną Górę wsiadł w samochód i pojechał odpierać atak. Po dotarciu na miejsce okazało się jednak, że nikt nie atakuje kościoła, a teren wokół klasztoru jest wolny od „lewaków”. Rozczarowany Najman stwierdził, że jest to prowokacja i podzielił się swoim rozczarowaniem z internautami.
Przed chwileczką na TVN-ie w jakichś informacjach, nie wiem, czy to było w głównych, czy to było już po głównych informacjach, podawano, że jacyś agresorzy atakują Jasną Górę. Z miejsca wsiadłem, przyjechałem spełnić obywatelski obowiązek i bronić kościoła, a to jest jedna wielka prowokacja! Ludzie, przecież tutaj nikogo nie ma. Nikt nie atakuje Jasnej Góry. Co wy pie*****cie za głupoty? Przecież Wy tylko podsycacie nastroje, nic więcej – mówił rozżalony.
Internauci szybko odpowiedzieli bokserowi, drwiąc z niego i pisząc, że podobno na Antarktydzie atakują kościoły. Obserwatorzy zamiast współczuć Marcinowi, że uległ prowokacji, wyśmiali jego naiwność i niesprawdzanie informacji.
Zdjęcie: Instagram