Jedną z naczelnych zasad „zarządzania pandemią” koronawirusa jest wzniecanie i utrzymywanie strachu. Czyżby ktoś doszedł do wniosku, że zastraszone społeczeństwo będzie bardziej zdyscyplinowane i posłuszne?
Straszenie „skutkami epidemii” trwa od początku. Najpierw miało być u nas „drugie Bergamo” i ciężarówki pełne trupów, wywożone nocami z miast. Potem miała być druga fala, trzecia fala, wariant brytyjski, wariant indyjski… Zawodowymi siewcami strachu stało się kilku lekarzy podniesionych do rangi dyżurnych i wszystko wiedzących ekspertów. Profesorowie Horban i Simon, doktorzy Szułdrzyński i Grzesiowski. O tym ostatnim, gdyby nie pandemia, zapewne nikt by nie usłyszał, a facet najwyraźniej ma wielkie parcie na szkło i nieprzepartą chęć posiadania 100% racji…
Do siania paniki swoje dokładają posłuszne media – a odżyła w tej mierze dawna koalicja PO-PiS, albowiem Grzesiowski z Simonem byli i są równie często (nad)obecni tak w TVP, jak i TVN, tak w portalu wpolityce.pl, jak w „Gazecie Wyborczej”. Równocześnie wszystkie wspomniane media – tak opozycyjne, jak rządowe – zupełnie pomijały lekarzy-zakaźników i ekspertów, prezentujących inne fakty i poglądy niż te służące oficjalnej narracji strachu.
Po naprawdę „księżycowych” ekspertów sięga „Gazeta Wyborcza”, publikując systematycznie prognozy układane przez… matematyka i socjologa. Chodzi o Tylla Krügera i Barbarę Pabjan, których przedstawia się jako ekspertów grupy MOCOS, prognozującej rozwój epidemii koronawirusa w Polsce. Oto ich skrócone noty biograficzne: Prof. Tyll Krüger zajmuje się modelami matematycznymi w medycynie i biologii, m.in. modelował w latach 90. przebieg epidemii AIDS, pracuje na Wydziale Elektroniki Politechniki Wrocławskiej, jest inicjatorem międzynarodowego projektu badawczego MOCOS International (Modelling Coronavirus Spread). Dr hab. Barbara Pabjan to socjolog, pracuje w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Wrocławskiego, zajmuje się badaniem społecznych reakcji na epidemie.
Zwraca uwagę, iż oboje nie posiadają żadnego wykształcenia medycznego, ale zapewne już uzupełnili te braki… Na przykład, czytając wywiady z doktorem Grzesiowskim…
Kilka dni temu eksperci grupy MOCOS uraczyli odbiorców koleją porcją strachu: Znów wszystko luzujemy, ruszamy w świat, a po wakacjach przywleczemy nowe mutacje wirusa. A ten brazylijski zabił już 2,5 tys. dzieci – ostrzegają eksperci grupy MOCOS – tak została zapowiedziana kolejna rozmowa z Krügerem i Pabjan.
Jedyne, ale za to kardynalne pocieszenie jest takie, że prognozy grupy MOCOS mają to do siebie, że nigdy się nie sprawdzają… 2 kwietnia ten sam duet Krüger – Pabjan zapowiadał: – Według prognoz, w najbliższym czasie będzie po 30-40 tys. zakażeń dziennie. Żeby lockdown zadziałał, musi potrwać co najmniej do początku maja. Dopiero gdy krzywa epidemii opadnie do 5-10 tys. zakażonych dziennie, nastąpi odmrożenie. Ale normalnych wakacji znów nie będzie.
Od chwili wydrukowania tej „prognozy”, średnia nowych zakażeń w Polsce zaczęła spadać na pysk, jeszcze szybciej niż kioskowa sprzedaż „Gazety Wyborczej”… 2 kwietnia średnia nowych zakażeń z ostatnich 7 dni wynosiła 28.221 przypadków, a po trzech tygodniach, czyli 23 kwietnia, już tylko 11.719.
29 kwietnia Krüger i Pabjan mówili: – Dalsze luzowania, jak rozpoczęcie nauki przez wyższe klasy czy otwieranie centrów handlowych i hoteli, jest wielce ryzykowne i może nas znów skierować na drogę wzrostu pandemii. Pytanie, dlaczego redakcja „Gazety Wyborczej” z uporem maniaka drukuje wywiady z „ekspertami”, którzy notorycznie się mylą – pozostaje retoryczne. Aczkolwiek zniesmaczeni są tym nawet prenumeratorzy „Wyborczej”, komentując kolejne rewelacje Krügera i Pabjan w sposób dość niewybredny. Na przykład: – Socjolog z matematykiem rozmawiają o mikrobiologii, a modele T. Kruegera w sprawie AIDS, są dziś tyle warte, co seria horrorów z F. Kruegerem z lat 80.
Piekło zamarzło! Nawet na forum prenumeratorów „Wyborczej” pojawiają się rozsądne reakcje. Jak ta: – Zespół nieomylnych ekspertów już wie: cztery nowe odmiany wirusa plus czwarta i piąta fala. Trzeba być skrajnie nieodpowiedzialnym, żeby te niepotwierdzone brednie publikować – czemu ma to służyć? Utrzymywanie poziomu strachu i paniki?
No właśnie, czemu ma służyć koronawirusowa psychoza strachu? To pytanie trzeba zadać także ministrowi lockdownu i obostrzeń (bo przecież nie zdrowia!) Adamowi Niedzielskiemu i jego pryncypałowi, premierowi Mateuszowi Morawieckiemu. Zapytamy wprost: daliście się przekonać Simonowi z Horbanem i wierzycie święcie w ich wywiady? A może bierzecie „działki” od firm produkujących testy i szczepionki? Czy też może na rękę jest wam, z jakichś ciemnych względów, zarżnięcie lockdownem wielu małych firm?
Oczywiście, jest jedna możliwość, która sprawia, że do epidemii koronawirusa należy podchodzić z dużą obawą i ostrożnością. Okoliczność to następująca: duże prawdopodobieństwo, że SARS-CoV-2 powstał sztucznie w chińskim laboratorium i dlatego jest nieprzewidywalny. Tyle, że także w takim przypadku trzymanie społeczeństwa na koronawirusowej „smyczy” strachu, lockdownu i obostrzeń jest kontrproduktywne. Warto przypomnieć starą opowiastkę o pastuszku pilnującym owiec, który dla żartu alarmował z powodu ataku wilka. Ludzie ze wsi kilka razy przybiegali mu na pomoc, a pastuszek śmiał się z dobrego dowcipu. Kiedy wilk zaatakował naprawdę – nikt nie zareagował, wszyscy byli pewni, że pastuszek znowu robi sobie z nich jaja…
Autor: Marcin Hałaś
Tekst ukazał się na łamach tygodnika Warszawska Gazeta
