Agenda Kamali Harris była głównie ideologiczna, przesycona rozmaitymi „wokistowskimi” miazmatami, natomiast agenda Trumpa była praktyczna, odwołująca się do codziennych trosk zwykłych obywateli.
Demokraci zrobili przez cztery lata wszystko, by w oczach wyborców wykreować Trumpa na męczennika, próbując go „dojechać” coraz bardziej absurdalnymi procesami, co nosiło wszelkie znamiona politycznej zemsty. Jednocześnie Trump skutecznie wyrobił sobie wizerunek twardziela, który nie kłania się nawet kulom, gdy zakrwawiony na tle amerykańskiej flagi wykrzykiwał z uniesioną pięścią słynne: „fight, fight, fight!”.
(…) “Trzeba oddać, że na korzyść Trumpa zagrała słabość kontrkandydatki. Z punktu widzenia Trumpa patentowana lewacka idiotka jaką jest Kamala Harris, okazała się równie wygodną przeciwniczką co „śpiący Józio” Biden, bo z biegiem czasu jej rozliczne dysfunkcje intelektualne połączone z ideologicznym zacietrzewieniem stawały się coraz bardziej oczywiste i niestrawne dla większości wyborców. Uwidoczniło się to szczególnie w ostatnich tygodniach kampanii, kiedy Kamala Harris oraz jej polityczno-medialne zaplecze skupiało się głównie na aborcji i „prawach mniejszości” oraz straszeniu Trumpem, przyrównywanym do Hitlera i Mussoliniego. Zwłaszcza to ostatnie przybrało groteskowe rozmiary, wywołując w rezultacie efekt przeciwny do zamierzonego i sprawiając, że wyborcy na to ciągłe „reductio ad Hitlerum” zwyczajnie się uodpornili” – pisze w najnowszej “Warszawskiej Gazecie” Piotr Lewandowski.
Trump nie dał się wciągnąć w tę ideologiczną wojenkę lewicy, koncentrując się na kwestiach najistotniejszych dla przeciętnego Amerykanina: bezpieczeństwie, imigracji, gospodarce, drożyźnie, miejscach pracy, poziomie życia oraz przywróceniu Stanom Zjednoczonym dawnej świetności. Krótko mówiąc, agenda Kamali Harris była głównie ideologiczna, przesycona rozmaitymi „wokistowskimi” miazmatami, natomiast agenda Trumpa była praktyczna, odwołująca się do codziennych trosk zwykłych obywateli. Toteż większość, wysłuchując po raz tysięczny tyrad o „prawach mniejszości”, pomyślała sobie: a co z nami? – i oddała swój głos na Trumpa, czyli na gospodarkę oraz bezpieczeństwo wewnętrzne i zewnętrzne.
Cała analiza wyniku amerykańskich wyborów prezydenckich Piotra Lewandowskiego tylko w najnowszym numerze tygodnika “Warszawska Gazeta”.