Kiedy w czwartek Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, wedle którego tzw. aborcja eugeniczna jest niezgodna z konstytucją, w internecie i na ulicach zawrzało. Od kilku dni w Polsce trwają protesty, które niekiedy nazywane są już wojną. W tej sprawie głos zabrało wiele znanych osób, część jednak postanowiła milczeć, co wyraźnie nie spodobało się Sarze Boruc.
Jedni piszą o aborcji i wyroku Trybunału Konstytucyjnego dość ostrożnie, jak na przykład Ewa Chodakowska czy Anna Lewandowska, ale jednak dając poparcie protestującym, inni natomiast swój sprzeciw wyrażają w zdecydowany i mało delikatny sposób, jak na przykład Joanna Koroniewska czy Gosia Rozenek. Niektórzy decydują się jednak nie zabierać głosu. I o ile nie jest się głową państwa to można uznać, że nie ma się obowiązku wypowiadania w tej sprawie. Każdy chyba ma prawo do zdecydowania o tym, na jakie tematy będzie się wypowiadał. Nie wszyscy jednak tak uważają. Sara Boruc jest wyraźnie zaniepokojona brakiem stanowiska swoich koleżanek z show-biznesu. Na swoich Instagramie postanowiła upomnieć milczące koleżanki.
Nie mogę uwierzyć, że są kobiety, które wybierają milczeć. Dziś już nie tylko chodzi o prawo aborcyjne, a o wolność każdego z nas. Nie mogę tego przetrawić, boli mnie wszystko. Smutek czuje się w powietrzu i zdumiewa mnie fakt, że można to tak po prostu zignorować… Wstyd mi za te ameby umysłowe. Zwyczajnie. Przemyślcie dobrze, kogo obserwujecie, a tym samym popieracie, to dobry moment, by zrobić czystki w swoim insta świecie. Ja już zaczęłam– napisała oburzona.
Kiedy jedna z obserwatorek zwróciła Sarze uwagę, że można walczyć o prawa kobiet, nie udostępniając tego na Instagramie, Boruc odpowiedziała:
Przecież ja nie mówię o prywatnych osobach, a publicznych, które potrafią godzinami pie*dzielić o szejku. A na to czasu brak? Błagam. To jest walka. Ale o reklamodawców.
Sara chyba za bardzo wkręciła się w walkę o wolność. Tak bardzo, że aż zaczęła ją zabierać innym.