Dobrymi chęciami jest piekło wybrukowane. Chyba tym starym przysłowiem najcelniej można skomentować fakt, że w lutym tego roku Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie przyjęła imię Jana Olszewskiego. Jak najdalszy jestem od umniejszania zasług Fundacji lub Jana Olszewskiego. Jednak…
Na początek refleksja ogólna. Prawo i Sprawiedliwość posiada bardzo krótką listę „oficjalnych bohaterów”. Ich ścisłą czołówkę tworzą: Lech Kaczyński, Zbigniew Romaszewski i Jan Olszewski.
Lech Kaczyński – za kilka lat
Przy całym szacunku dla Lecha Kaczyńskiego – w sytuacji, kiedy politykiem numer 1 w Polsce pozostaje Jarosław Kaczyński, obóz rządzący powinien zachować szlachetną powściągliwość w upamiętnianiu nieżyjącego prezydenta. Bo zbytnia aktywność w tej kwestii daje do ręki argument totalnej opozycji, twierdzącej że pomniki Lecha Kaczyńskiego to wyraz przede wszystkim osobistej woli jego brata i politycznego obstalunku, a nie realnych zasług nieżyjącego prezydenta.
Pamięci Lecha Kaczyńskiego nic by nie uchybiło, gdyby niektóre jego upamiętnienia powstały za lat kilka czy kilkanaście, kiedy Jarosław zakończy aktywną działalność polityczną. I jeszcze na marginesie: naprawdę szkoda, że można odnieść wrażenie, iż wykonanie niektórych pomników Lecha Kaczyńskiego powierzono albo topornym, pozbawionym polotu chałturnikom, albo… sabotażystom.
Działacz
Niedawno przeczytałem w oficjalnym materiale sygnowanym przez Prawo i Sprawiedliwość, że Zbigniew Romaszewski był jednym z najwybitniejszych Polaków w historii Polski. Z całym szacunkiem dla działalności i zasług Zbigniewa Romaszewskiego – takie stwierdzenie to nadgorliwość albo rażąca przesada. W historii Polski mieliśmy Kazimierza Wielkiego, Jagiełłę, Zygmunta Starego, Jana Sobieskiego, św. Stanisława, Mikołaja Kopernika, Stanisława Ulama, Piłsudskiego, Wojtyłę, Mickiewicza, Słowackiego, Sienkiewicza, Lema i Herberta, św. Maksymiliana Kolbe, Witolda Pileckiego i wielu innych. Na takim tle Zbigniew Romaszewski był bez wątpienia jednym z najwybitniejszych działaczy antykomunistycznej opozycji.
Adwokat Bandery
Zasługi Jana Olszewskiego (notabene masona) są niekwestionowane – i jako adwokata, i jako pierwszego niekomunistycznego premiera Polski po 1939 roku (w kraju). Jako pierwszy niekomunistyczny premier wyzwolonej spod sowieckiej dominacji Polski Olszewski ma zagwarantowane poczesne miejsce w naszej historii najnowszej. Tyle, że ten niezłomny obrońca i adwokat w politycznych procesach PRL-u – pod koniec życia okazał się adwokatem… Stepana Bandery. I tu dochodzimy do sedna sprawy! Przez Polaków na Wschodzie i Polaków ze Wschodu Olszewski jest pamiętany także jako – niestety – adwokat diabła.
W 2018 roku Olszewski, już jako emeryt, nie piastujący żadnej funkcji, zaangażował się w krytykę nowelizacji ustawy o IPN w punkcie tzw. penalizacji banderyzmu. Chodziło o uznanie OUN/UPA za organizację zbrodniczą, działającą przeciw Polakom.
Olszewskiemu teoretycznie należą się brawa – pokazał wówczas, że mimo wieku, jako adwokat wciąż pozostaje prawniczym geniuszem. Jan Olszewski udzielił wówczas wywiadu „Super Expressowi”. To już znamienne – taką rozmową nie było zainteresowane żadne z mediów związanych z rządzącym PiS-em. Olszewski dał popis adwokackiej retoryki, ale także… dezynwoltury i manipulacji:
– Ale chciałbym bardzo mocno podkreślić i dać pod rozwagę – ten człowiek (Stepan Bandera) nie miał ze zbrodnią wołyńską nic wspólnego – przekonywał były premier.
Potem Olszewski mówił już jak typowa „papuga” Bandery i banderyzmu. Najpierw przypominał, że Bandera został skazany w II RP na karę śmierci za zorganizowanie zamachu na ministra spraw wewnętrznych Rzeczypospolitej Bronisława Pierackiego, a potem snuł efektowne, ale dość wątpliwe teorie: – Decyzja o niewykonywaniu wyroku śmierci musiała zapaść za wiedzą, a najpewniej na podstawie decyzji samego Marszałka (Piłsudskiego). I stało się bardzo dobrze. Bo Bandera odegrał potem niezwykle ważną rolę w historii walki Ukraińców o niepodległość. Szkoda, że pod koniec życia Olszewski zapomniał, że ma obowiązki polskie. I zaczął mówić głosem adwokata ukraińskiego nacjonalizmu.
Banderowiec, czyli zło
Oczywiście, mniej lub bardziej „aksamitne” próby usprawiedliwienia Bandery i OUN/UPA podejmuje obecnie zupełnie otwarcie i oficjalnie cały mainstream Prawa i Sprawiedliwości, szermując tezą, że „UPA to dziś dla Ukraińców symbol walki z Rosją”. Obecnie otwarcie powtarzają to media i politycy PiS-u. Tyle, że akurat dla Polaków na Wschodzie UPA wciąż jest nie symbolem, ale realnym i strasznym wspomnieniem ich Golgoty. A określenie „banderowiec” oznacza dla nich (Polaków na Ziemiach Utraconych oraz wysiedleńców stamtąd) wszystko co najstraszniejsze. Nie ma dla języku polskim dla Polaków na Wchodzie i ze Wschodu bardziej złowrogo brzmiącej nazwy niż: banderowiec.
Dlatego właśnie nadanie, skądinąd zasłużonej i robiącej dużo naprawdę dobrej roboty, Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, imienia Jana Olszewskiego, to tak naprawdę symboliczna kpina z Polaków na Wschodzie, czyli na ziemiach, gdzie z imieniem Bandery na ustach banderowcy w okrutny sposób wymordowali co najmniej 150 tysięcy Polaków.
Szkoda, że w tym zakresie Jan Dziedziczak, przewodniczący Rady Fundacji, okazał się tylko partyjnym żołnierzem PiS-u. Po prostu zabrakło mu taktu i wrażliwości.
Jana Olszewskiego znamy, pamiętamy i cenimy. Ale akurat Fundacja Pomoc Polakom na Wschodzie powinna mieć imię nie z partyjnego nadania PiS-u i nie „po linii” Giedroycia/Geremka/Kaczyńskich. Mogłaby nosić imię na przykład „przemytniczki Bożej” Marii Mireckiej-Loryś. A jeszcze lepiej: imię Marii Mireckiej-Loryś i jej brata ks. Bronisława Mireckiego – to prawdziwa historia heroicznej pomocy Polakom na Wschodzie. Albo imię inż. Józefa Bobrowskiego, dzięki któremu rozpoczęła się odbudowa Cmentarza Obrońców Lwowa.
Ino, że oni (partyjniacy z PiS) nie chcieli chcieć. Wybrali dla tej grupy Polaków patronat kiepski, a wręcz uwłaczający.
Bo mamy jakiś taki dziwny sposób upamiętniania. Najpierw rzucamy się bez zastanowienia , stawiać pomniki, nie ważne jaki i gdzie , byle stał, byle przeciąć wstęgę a po latach te pomniki opluwany, obrzucamy jajkami albo wywlekamy koparką i udajemy, cze ich nie było.