Podczas dyskusji po emisji dokumentu „Nic się nie stało”, reżyser Sylwester Latkowski ujawnił nowe szczegóły afery Dworca Centralnego. Przy okazji gejowskiego skandalu ponownie wypłynęło nazwisko Krzysztofa Zanussiego.
Po emisji dokumentu śledczego na temat pedofili w środowiskach artystycznych, Sylwester Latkowski powrócił na antenie TVP do afery gejowskiej Dworca Centralnego. Reżyser nazwał ówczesne wydarzenia skandalem „chłopców z Żurawiej”.
Latkowski przytaczając nazwiska sław powiązane z brutalną aferą trójmiejskiego klubu „Zatoka Artystyczna”, powiedział, że w skandale pedofilskie od lat jest zaangażowana „Warszawa”. – To Warszawka jeździła do Trójmiasta… Z oferowanych tam możliwości korzystali ludzie z pierwszych stron gazet, majętni – powiedział na antenie TVP.
Przy tej okazji Latkowski wspomniał Krzysztofa Zanussiego, który wcześniej miał być zamieszany, w tzw. sprawę „chłopców z Żurawiej”. Chodzi o warszawską ulicę, której mieszczą się gejowskie kluby i agencje towarzyskie. – Opisałem skandal w materiale „Burdel Warszawa”, ale policja powierzyła śledztwo nie grupie specjalnej tylko komisariatowi dworcowemu – tak Latkowski opisywał sposób, w jaki skandal zamiatano pod dywan. Sygnały oburzenia przekazywali mi funkcjonariusze CBŚ, których nie dopuszczono do śledztwa – kontynuował Latkowski na antenie TVP.
Z CBŚ pochodziły przecieki, że w tuszowaniu afery brała udział sama policja. Agencje gejowskie przy ul. Żurawiej działały przy pomocy policji, która chroniła gejowski biznes. Takie szczegóły skandalu wstrząsnęły zarówno publicystami biorącymi udział w dyskusji po emisji filmu, jak i widzami TVP oraz internautami.
– Wszyscy wiedzieli, że sprawa dotyczy jego (Zanussiego), że jego nazwisko wypłynęło w śledztwie. Problem w tym, że dwójka chłopców została wywieziona z Warszawy, a po powrocie już nie chcieli nic mówić – tak Latkowski opisał zadziwiające zbiegi okoliczności, które towarzyszyły śledztwu Dworca Centralnego.
Latkowski ocenił także, że dziennikarze, w tym on sam, którzy próbowali nagłośnić sprawę, byli zastraszani. Dlatego wyraził nadzieję, że emisja dokumentu „Nic się nie stało” przerwie wreszcie zmowę milczenia wokół przemysłu pedofilskiego w Polsce.