Okazuje się, że im więcej czasu upływa od tragedii w Przewodowie, tym mniej wiadomo. A zamieszanie zwiększył sam szef NATO, dość niefortunną wypowiedzią dla kanadyjskiej telewizji.
Ofiary tragedii w Przewodowie zostały już pochowane. Polska prokuratura pracuje wciąż w miejscu zdarzenia i wszystko wskazuje, że ukraińskiej jednak do niego nie dopuści. Strona rządowa oraz wszystkie media poinformowały, że na terytorium Polski spadła ukraińska rakieta jeszcze radzieckiej produkcji, wystrzelona jako odpowiedź na zmasowany rosyjski atak rakietowy, a tu wychodzi szef NATO i mówi coś, co zdaje się podważać wersję przekazaną przez Bidena, a po nim przez polskie władze.
– Rakieta, która spadła w Polsce, to wypadek, a nie uderzenie Rosji przeciw NATO – powiedział sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg w wywiadzie dla Canadian Broadcasting Corporation (CBC), publicznego nadawcy z Kanady .
To, że był to wypadek, wiadomo od początku, pytanie wciąż brzmi, kto za niego odpowiada.
Niefortunna wypowiedź Stolenberaga może być bowiem zrozumiana, jako podważnie dotychczasowych „ustaleń” i wyjaśnienie, dlaczego prezydent Zełenski, poza oczywistym interesem Ukrainy włączenia NATO do wojny i wywołania tym samym III wojny światowej, która byłaby tragedią dla ludzkości, ale odciążyła jego kraj, tak bardzo upierał się, że rakieta, która spadła w Polsce, nie należała do Ukrainy.
Zanim jednak emocje rozgrzeją się do białości, warto wspomnieć, że początkowo była mowa o dwóch wybuchach i dwóch rakietach. Jedna miała należeć do Rosji i zostać „zneutralizowana” nad Polską przez ukraiński system obrony przeciwrakietowej, a druga – ta, która spadła w Przewodowie, należeć już do Ukrainy.
Być może więc Jens Stoltenberg, mówiąc o Rosji, miał na myśli tę pierwszą rakietę, o której nie wiadomo nawet, czy na pewno istniała?
Źródło: PAP
Jest wojna.
Wszystko może się zdarzyć.
Spokojnie.
Ciszej nad tą trumną.