W 1914 r. za namową Roberta Ranulpha Maretta wraz ze swoim ukochanym wyruszyła na Syberię. Maria Czaplicka podchodziła do tego strice naukowo – najważniejsze były dla niej wyniki badań, a nie polityka.
O Marii Skłodowskiej-Curie jako pierwszej kobiecie wykładającej na Sorbonie wie cały świat. O innej Marii już bardzo niewiele osób. A przecież Maria Antonina Czaplicka to swego czasu jedyna kobieta wykładająca na Oksfordzie i jedna z niewielu jeszcze przed 1918 r. przyjęta do brytyjskiego Królewskiego Towarzystwa Geograficznego.
Panna z dobrego domu
Przyszła na świat w Warszawie w 1886 r. w zubożałej rodzinie szlacheckiej Feliksa Lubicz-Czaplickiego. Zgodnie z planami rodziców miała zostać nauczycielką. W 1905 r. dziewiętnastoletnia Maria zdobyła dyplom nauczycielski i rozpoczęła pracę w warszawskich szkołach. Praca nie przynosiła jej jednak satysfakcji – ona nie chciała nauczać, ona sama chciała się uczyć. Zaczęła od zdobywania wiedzy w Towarzystwie Kursów Naukowych – jedynej polskiej wyższej uczelni w Królestwie Polskim (prywatnej). Nauki pobierała u geografa i działacza społecznego prof. Wacława Nałkowskiego, u fizyka prof. Stanisława Kalinowskiego (współzałożyciela Polskiego Związku Nauczycielskiego). To dzięki ich wsparciu Maria otrzymała stypendium Kasy im. Mianowskiego. Dzięki niemu w 1910 r. wraz z Bronisławem Malinowskim wyjechała kontynuować naukę w Wielkiej Brytanii.
„To nic”
Nie było łatwo. Maria miała trudności z językiem angielskim i z zaadaptowaniem się do nowych warunków życia. W listach do swego przyjaciela (i wielkiej miłości), młodopolskiego pisarza i dramaturga Władysława Orkana żaliła się na te problemy, ale też zaraz dodawała „To nic”. Na przedmiot studiów wybrała antropologię na w Bedford Womans College. W dalszej nauce i karierze pomógł jej zbieg okoliczności – do Londynu przybył i rozpoczął wykłady Charles Gabriel Seligmann, autor pierwszych antropologicznych prac o ludach Nowej Gwinei. Maria, która zaczęła uczęszczać na jego wykłady, swoją inteligencją i głodem nauki zrobiła na nim tak wielkie wrażenie, że zaprotegował ją u swego kolegi Roberta Ranulpha Maretta. Ten z kolei wykładał na Oksfordzie. Ta protekcja pozwoliła Marii na podjęcie studiów w Somerville College, części oksfordzkiego uniwersytetu kształcącej kobiety. W 1912 r. uzyskała dyplom z antropologii. Swoją pracę dyplomową poświęciła zwyczajom ludów Syberii. Jakkolwiek to nie zabrzmi – miała ułatwione zadanie, bowiem opierała się na badaniach tej krainy przeprowadzonych przez polskich zesłańców. Na fali tego sukcesu Czaplicka napisała kolejną pracę „Szamanizm i seks”, poświęconą życiu seksualnemu ludów Syberii. Anglikom, tkwiącym w mentalności wiktoriańskiej, nie mieściło się w głowach, że o „tych sprawach” może rozprawiać młoda kobieta. Żaden wydawca nie odważył się na jej wydrukowanie. Małą osłodą stała się wtedy wyprawa do Normandii, którą Maria wraz z dwiema przyjaciółkami odbyła we wrześniu 1912 r. W jej życiu zawodowym pojawił się też nowy cel. Syberia.
Brnąc przez śniegi
Podczas studiów Maria poznała Amerykanina Henry’ego Ushera Halla. Osamotniona i wyobcowana Polka zakochała się w nim. W 1914 r. za namową Roberta Ranulpha Maretta wraz ze swoim ukochanym wyruszyła na Syberię. Taki wyjazd nawet dziś wymaga żelaznej kondycji i niewiele kobiet zdecydowałoby się na niego. Na początku XX w. było jeszcze gorzej. W dodatku, wbrew informacjom ówczesnej prasy, w wyprawie wcale nie brało udziału sześć osób. Dwóch uczestników – leśnik i przyrodnik nawet nie wyruszyło w tę podróż, ornitolożka Maud Haviland i malarka Dora Curtis, które wyruszyły, wróciły już pod koniec lata 1914 r., przestraszone informacjami o wybuchu pierwszej wojny światowej. I tak, na Syberii pozostali tylko Czaplicka i jej ukochany Henry Hall. Dla purytańskiej Anglii było to kolejnym szokiem. Można odnieść wrażenie, że prasę daleko bardziej od celu wyprawy interesował namiot jej uczestników, bowiem w swoich artykułach dziennikarze podkreślali, że był podzielony na „część męską i kobiecą”. Prasa na zmianę to zachwycała się wyczynem Czaplickiej, to siała grozę nad jej obyczajowością. Tymczasem Czaplicka rzadko pomieszkiwała w namiocie. Siedzący w swoich londyńskich redakcjach dziennikarze nie mieli pojęcia, czym jest syberyjska zima i nie wiedzieli tego, co Czaplicka – przetrwać jej w namiocie po prostu się nie da. Stąd też zimę 1914/1915 Czaplicka i Hall spędzili głównie w obozowiskach i osadach ludów Syberii. Ściśle rzecz ujmując, po porzuceniu ich przez wymienione wyżej uczestniczki wyprawy Hall i Czaplicka popłynęli na południe do Turuchańska i rozpoczęli badania ludów Tunguzów (dziś nazywany Ewenami) i Samojedów (dziś nazywanych Nieńcami), mieszkających w dolnym biegu Jeniseju. Czaplicka i Hall przebyli wówczas ponad trzy tysiące kilometrów, poruszając się w śniegach po pas, osobliwymi „pojazdami” – wiklinowymi koszami wyłożonymi sianem, ciągniętymi przez renifery. Czaplicka i Hall jechali metodą od osady do osady, od obozowiska, do obozowiska. Dla Czaplickiej miało to podwójne znaczenie – po pierwsze ratowało jej życie, po drugie – pozwalało realizować cel, z jakim tam przyjechała – badanie syberyjskich ludów. Do Turuchańska powrócili w połowie kwietnia 1915 r. Na przełomie maja i czerwca parowcem „Otiec” wyruszyli do Krasnojarska. Potem było już „luksusowo” – mknący przez bezkresy Rosji pociąg zawiózł ich prosto do Moskwy, gdzie czasowo się rozdzielili. Przez Skandynawię wrócili do Anglii we wrześniu 1915 r.
Trzy domy w jednym
Co wiadomo o ich badaniach? Były i nowatorskie i tradycyjne zarazem. Na przykład oboje badacze nie omieszkali traktować tubylców z wyższością, podkreślając np. ich brzydotę, ale też, że jak na ówczesne czasy, wykazali się dużym profesjonalizmem. Marię Czaplicką szczególnie zainteresował szamanizm. Na Syberii wyróżniał się tym, że szaman bywał nie tylko lekarzem i kapłanem, ale także wodzem. Dziś jej poglądy brzmią nieco naiwnie, ale na początku wieku traktowano je bardzo poważnie. Czaplicka uważała bowiem szamanizm za zjawisko z dziedziny psychopatologii, za pochodną tzw. histerii arktycznej (występującego u niektórych osób długo przebywających za kręgiem polarnym zaburzenia natury psychicznej). Myliła się oczywiście, ale przynajmniej otworzyła drogę innym do dalszych badań. Co ciekawe, podczas spotkań z szamanami, Maria wzięła udział w specjalnym seansie prowadzonym przez jednego z nich. Zapytała go o Polskę. Usłyszała wówczas, że „trzy domy staną się jednym”. Maria odczytała te słowa jako zapowiedź zjednoczenia Polski rozdartej przez trzy zabory i odzyskania przez nią niepodległości. Rzeczywiście, kiedy wróciła z Syberii, okazało się, że słowa szamana były prorocze.
Nie wiemy, czy syberyjski szaman przepowiedział przyszłość także Marii. Wiemy, że przez trzy-cztery lata po powrocie z Syberii zbierała zasłużone laury. To właśnie wtedy jako jedyna kobieta rozpoczęła prowadzenie wykładów na Oksfordzie. Otrzymała też Murchison Grant, czyli sporą dotację finansową na dalsze badania. Niestety, pomimo przyjęcia jej do grona wykładowców i grantu, sytuacja Marii Czaplickiej była tak zła, że zastanawiała się ona nad zmianą pracy. Stąd też propozycja rocznych wykładów na Columbia University, jaką spadła jej jak z nieba. Zrezygnowała z Oksfordu i na przełomie 1919 i 1920 r. pojechała do USA. Amerykański sen się nie spełnił. Po kilku wykładach wróciła do Europy. Czaplicka znalazła się w Warszawie dokładnie w dniach Cudu nad Wisłą. Nie zabawiła tu jednak długo i już na jesieni 1920 r. wróciła do Anglii. Rozpoczęła wykłady na Uniwersytecie w Bristolu, gdzie otrzymała propozycję kierowania katedrą anatomii. Pomimo tego, że w 1920 r. została wybrana na członka Królewskiego Towarzystwa Geograficznego, nadal tonęła w długach. Sytuacja badaczki była tak zła, że za niespłacone długi groziło jej nawet więzienie. Wykłady na bristolskiej uczelni miały uratować jej sytuację. Niestety, tak się nie stało.
Trucizna, czyli atak serca
27 maja 1921 r. brytyjskie gazety doniosły, że „miss Czaplicka” zmarła na atak serca. To było kłamstwo. W rzeczywistości dzień wcześniej, w godzinach popołudniowych, Maria, rozżalona faktem, że kolejna uczelnia nie przedłużyła z nią umowy i że znowu musi walczyć o byt, popełniła samobójstwo, połykając „żrącą substancję”, która wywołała krwotok wewnętrzny i spowodowała śmierć uczonej.
Niewiele pamiątek po niej zostało. Brytyjskie gazety rychło o niej zapomniały. Korespondencję ocenzurowali jej adresaci, a dziennik zaginął. Jej amerykański ukochany jeszcze przed śmiercią Marii ożenił się. Warto odnotować, że to właśnie jemu Maria wysłała swoje notatki z prośbą, żeby je opracował i wydał. Hall nigdy prośby Marii nie spełnił. Być może był po prostu zazdrosny – dla współczesnych nie było tajemnicą, że w czasie syberyjskiej wyprawy Czaplicka przewyższyła Halla pod każdym względem. Może tego właśnie nie mógł jej darować. W każdym razie – ludzka zawiść, niechęć i splot nieszczęśliwych okoliczności sprawiły, że dziś mało kto pamięta o kobiecie, która z własnej woli poszła na Sybir.
Źródła:
Czesław Białyczyński, Maria Czaplicka (М.А. Чаплицка) odkrywczyni Syberii i syberyjskiego szamanizmu, www.bialczynski.wordprescom
Mateusz Będkowski, Polacy na krańcach świata: XIX wiek, Wydawnictwo PROMOHISTORIA (Histmag.org)
Magda Patryas, Samotna podróżniczka, www.wrozka.com.pl
Joanna Tokarska-Bakir, Maria Czaplicka, www.wysokieobcasy.pl